Nie wiem jak to wyglądało w innych miastach, ale w Warszawie dzisiejszy dzień mogę spokojnie okrzyknąć mianem Dnia Anomalii Pogodowych. Trochę to zabawne, trochę irytujące, a trochę przywiodło mi na myśl pewne wakacje spędzone w Londynie, kiedy to też przeciągu 24 godzin można było zaznać wszystkiego po trochu - od mglistego poranka z temperaturą poniżej 10 stopni Celsjusza, przez 30-stopniowy upał, aż do gradobicia i oberwania chmury. Jak żyć? Jak się ubierać? Dzisiaj w Warszawie też mieliśmy pogodę (nie)stabilną niczym poglądy większości polskich polityków. Cztery pory roku w przeciągu godziny to naprawdę niezły wynik; warto dodać, że na jednej turze się nie skończyło, ktoś zdecydowanie zapętlił tę atmosferyczną playlistę.
Pani z różowym parasolem trafiła akurat na późnolistopadową śnieżycę na początku marca. |
Nadziwić się nie mogłam tym dzisiejszym anomaliom pogodowym, zwłaszcza, że wszystko działo się tak szybko. Za każdym razem, gdy wyglądałam przez szybę, za oknem widziałam inną porę roku. Zezłościłam się trochę na widok powracającej nagle, pod postacią zamieci śnieżnej, zimy; potem uradowałam się na widok słońca i natychmiast zapragnęłam wyciągnąć Sympatycznego z Nałogami na spacer; nie było mi jednak dane nacieszyć się tą wizją zbyt długo, gdyż momentalnie zostałam obdarta ze złudzeń przez nadchodzące czarne chmury, ulewę z dodatkiem gradu.
Tak niestabilne warunki atmosferyczne sprawiają, że i ja czuję się jeszcze bardziej niestabilna niż zwykle. Jednak nie obwiniam się; obwiniam pogodę. To straszne skurwysyństwo obiecywać coś, zanęcać, a potem ukradkiem się wycofywać i robić dokładnie na odwrót. Według mnie cztery pory roku to stanowczo za dużo, nawet jak na 365 dni; a co mam powiedzieć na temat takiej kumulacji jaka przytrafiła mi się dzisiaj? Obiecuję sobie, że jeszcze kiedyś znajdę miejsce na Ziemi, w którym będzie panować wieczna wiosna (albo wymienna z wczesnym, delikatnym latem). Czego więcej trzeba do szczęścia niż dni trwające co najmniej 12 godzin, temperatura nie spadająca poniżej 15 stopni i opady nie częściej niż raz w tygodniu, najlepiej tylko w nocy po bardzo ciepłym dniu? Sami pomyślcie.
Ładnie proszę o wiosnę. Tylko wiosnę.
A piosenka jest dokładnie na przekór temu co właśnie napisałam. Ale właściwie nie do końca, bo chyba lepiej ch**owo, ale stabilnie, niż takie nie wiadomo co jak dziś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz