wtorek, 15 września 2015

Rozdział 44: tekst pełen nienawiści

Na tym blogu nie ma ciężkich tematów. Nie wiem czy kogoś oprócz mnie bawią zamieszczane tutaj teksty, ale w założeniu miał być to blog satyryczny. W każdym razie ja przy pisaniu nieraz bawię się naprawdę nieźle i mam wreszcie swój ironiczny kawałek Internetu. Mi się podoba. 

Ale nie zawsze może być neutralnie, przyjemnie i błogo. Dlaczego?
Bo dzisiejszy tekst będzie pełen nienawiści. 
Zacznijmy od tego, że masz prawo nie lubić. Życie to nie sklep ze słodyczami, żeby lubić w nim wszystko. Nie lubisz słodyczy? Nie szkodzi, to też jest w porządku! 
Nie lubię pomidorów. 
Wiem, że ich nie lubię, gdyż sprawdziłam to wielokrotnie na własnej skórze (a właściwie na własnym języku). Nie jest to warzywo (tudzież owoc), z którym chciałabym mieć zbyt dużo do czynienia. To, że nie lubię pomidorów nie oznacza jednak, że ich nienawidzę i przeszkadza mi ich obecność na dziale Owoce-Warzywa w supermarkecie. Ba! Pomidor pomidorowi nie równy i o ile do świeżych pomidorów zupełnie mi nie po drodze, to już pomidory suszone czy zupa pomidorowa są całkiem okej. 

Czy rozumiesz tę skomplikowaną metaforę? Pewnie prościej ją zrozumieć niż fakt, że ktoś nie lubi pomidorów, więc dla ułatwienia w miejsce pomidora wstaw bób, kaszankę, chrzan lub inny artykuł spożywczy, wobec którego masz raczej mieszane uczucia. A może po prostu zastąp pomidora człowiekiem, a nawet całą grupą ludzi? Teraz lepiej?

Nie lub, ale nie nienawidź. Dlaczego? Bo...
Nienawiść jest zarezerwowana.
 - Jak to? - zapytacie. - Dla kogo? 
A ja odpowiem... 
Dla pijanego kierowcy, który zabił Twoje dziecko. Dla przyjaciółki, która odeszła... z Twoim mężem. Dla szefa, który Cię zniszczył, bo nie poszłaś z nim do łóżka. Dla sanitariusza, który znęcał się nad Twoją babcią. Dla Boga (jeśli jeszcze w niego wierzysz), który do tego wszystkiego dopuścił. 

I dla wielu innych, którzy na to zasłużyli.
Nienawiść musi być zdrowa.
A jest zdrowa tylko jeśli wynika z realnej krzywdy, życiowej tragedii czy upokorzenia. Chodzi mi tutaj o ten rodzaj nienawiści, którą równie dobrze można by nazwać wściekłością, z tym, że konkretnie ukierunkowaną. Wściekłość jest przecież normalnym etapem żałoby, koniecznym, aby po pewnym czasie wrócić do normalności. Czasami nienawiść skierowana na zewnątrz to jedyna szansa, by emocje nie zniszczyły Cię od wewnątrz. Pamiętaj jednak, że...
Nienawiść musi się wypalić.
Bo inaczej wypali Ciebie. Aby nienawiść (czy też wściekłość) była zdrowa, musi pozostać tylko jednym z wielu etapów, który wypełni swoje zadanie i ustąpi miejsce kolejnemu. Każda inna nienawiść nie ma sensu. Zrozum to i nie lub, ale nie nienawidź. 
A co jeśli nadal nienawidzisz i co gorsza otwarcie się z tym obnosisz, głównie w Internecie? 
Nie martw się, jestem przygotowana na taką ewentualność. 
Oto trzy proste rady:
Kup sobie nożyczki.
Połóż je w widocznym miejscu w pobliżu komputera. Za każdym razem, gdy poczujesz zew nienawiści i nieludzką potrzebę zademonstrowania jej w Internecie, przetnij kabel od modemu. Być może idąc siódmy raz w tym tygodniu do sklepu po nowy kabel, zrozumiesz wreszcie, jak bardzo destrukcyjna potrafi być nienawiść i jak wysokie są tego koszty.
Kup sobie telefon.
A jeśli już jakiś masz to ustaw numer do mamy na szybkie wybieranie. Jeśli jesteś w stanie powiedzieć jej bez cenzury wszystko to, co zamierzałeś napisać w Internecie, to albo odcinanie się od Internetu okazało się skuteczne i oduczyłeś się wreszcie brzydkiego hejtowania, albo nic się nie zmieniło, a Ty jesteś naprawdę złym i zdegenerowanym człowiekiem. 
Kup sobie szklaną miseczkę.
I wypluwaj do niej nagromadzony w ciągu dnia jad. Niezależnie od stężenia, szklana miseczka powinna wytrzymać Twoją codzienną dawkę kwasu nienawiści. 

Każdemu zdarza się rzucić butem w telewizor, gdy swoje (naszym zdaniem absurdalne) mądrości wygłasza wyjątkowo nielubiany przez nas polityk. Każdemu zdarza się opluć monitor ze wściekłości i zdziwienia, gdy któryś z naszych fejsbukowych znajomych sieje ideologiczną propagandę, skrajnie odmienną od naszych poglądów. Każdemu zdarza się nieraz warknąć: Jak ja nienawidzę tych... [tu wstaw nazwę jakiejś partii politycznej, mniejszości lub większości narodowej czy seksualnej, subkultury czy innej grupy społecznej]
Każdemu raz na jakiś czas otwiera się w kieszeni nóż.
Grunt to nauczyć się go z tej kieszeni nie wyjmować.

2 komentarze:

  1. Nienawiść to trudna sztuka i trzeba się z nią obchodzić mądrze. Ludzie często używają tego słowa nad wyraz, a wcale tego nie czują. Należy też pamiętać o tym, że chwilowe zdenerwowanie i plucie jadem nie jest tym samym co nienawiść. Żeby coś lub kogoś nienawidzić, należy mieć bardzo mocny powód. Często nienawiść jest narzędziem w rękach głupców, którzy myślą, że mogą nią zwojować świat, a sianie przykrości przez ich zachowanie jest uargumentowane ich uczuciami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mądry tekst . Sama uwarzam, że nienawiść przez jakieś błachostki jest poprostu bezsensowna.
    Twoje rady na opanowanie hejtu powinni wysyłać na wszystkie fora co może oduczyło by innych obrzucania błotem bez ryzyka , że nie patrzy się temu komuś w oczy . Oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń