poniedziałek, 5 stycznia 2015

Odcinek 4: Starość nie radość, czyli czy po to właśnie chcieliśmy dorosnąć?

Prędzej czy później, dopadnie każdego. Niektórych bardziej udręczy fizycznie, innym pozostawi sprawne ciało, ale odbierze rozum. Jest podłą suką, do tego bardzo przebiegłą, bo nie pojawia się tak zupełnie znienacka tylko skrada się na paluszkach, tak cicho i powoli, żebyś jeszcze przez długi czas nie zauważył jej nadejścia. To wszystko dzieje się stopniowo; tak to już w życiu bywa, że swoje trzeba wyczekać. Ale kiedy zdasz sobie sprawę, że te pozornie niezwiązane ze sobą w żaden sposób elementy, objawy i poszlaki tworzą spójną całość, a sygnałów, które uparcie starasz się ignorować, dalej ignorować się nie da... Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, chociaż to na pewno zaboli albo chociaż zdziwi: Tak, właśnie dopada Cię starość. 
Nie chcę pisać o takiej prawdziwej starości, która kojarzy się z siwymi włosami, zgarbionymi plecami i drobnymi dłońmi pokrytymi siateczką żył, bo nie za dobrze ją znam i (właściwie niestety) rzadko ją obserwuję. Taka starość może być piękna, a może być przekleństwem. Nie umiem jednak jeszcze za wiele o niej powiedzieć, gdyż tak jak większości dwudziestolatków wciąż wydaje mi się, że nigdy nie będzie mnie to dotyczyć. Zanim zrobi się zbyt (jak na mój dzisiejszy nastrój) refleksyjnie przejdę szybciutko do tej starości, która powoli wykiełkowała w mojej głowie i, nieco bardziej niż starzenia się komórek, dotyczy dziwnych życiowych zmian, które naprawdę nie wiadomo  kiedy i jak mnie dopadły (chociaż dopaść nigdy nie miały).

     1. Z dzieciństwa pamiętam zwłaszcza jedną dziwną rzecz... Wszyscy dorośli śmierdzieli kawą. Nieważne czy nachylała się nade mną mama, żeby naciągnąć mi czapkę na uszy; czy zagadywała mnie pani w sklepie, do którego weszłam z babcią po drodze ze szkoły; czy po prostu ktoś nieopatrznie nie domknął drzwi do pokoju nauczycielskiego... Wszędzie tam gdzie przebywali dorośli w powietrzu unosił się ten dziwny zapach, a ja przez wiele lat nie mogłam zrozumieć fenomenu tego smolistego napoju. Oczywiście do czasu... Najpierw polubiłam zapach kawy, dopiero potem smak; potem zorientowałam się, że bez odpowiedniej dawki rano nawet nie mam co próbować otwierać oczu. Aż w końcu dotarło do mnie, że pewnie też śmierdzę... Tak jak wszyscy dorośli.
     2. Nie wiesz co to bezsenność, ból głowy albo zgaga? Pozazdrościć. Całkiem niedawno wszystkie trzy wydawały mi się przypadłościami iście geriatrycznymi. Niestety, nie trzeba było czekać do sześćdziesiątki, żeby przekonać się jak uciążliwe są to dolegliwości. Dwójka z przodu w zupełności wystarcza, żeby zacząć się z nimi zaprzyjaźniać.
     3. Alkohol, ech... Kto niemalże na wyścigi nie próbował wszystkich zakazanych owoców po kolei, byle tylko zdążyć przed osiemnastką, niech pierwszy rzuci kamień. Nie będzie umoralniania, że jest tylko dla pełnoletnich. Właściwie im bardziej pełnoletni jesteś, tym szybciej powinieneś pogodzić się z faktem, że dla Ciebie też jest co raz mniej odpowiedni. A już na pewno nie w takich ilościach. I nie do rana. I nie na drugim końcu miasta, bo na bank uśniesz w nocnym autobusie albo taksówce. A następnego dnia zjedzą Cię wyrzuty sumienia i ból głowy.
     4. Ucieka Ci czas. Dni czasami się dłużą, ale już miesiące i lata mijają w zatrważającym tempie. W mojej głowie ciągle mamy rok 2012, uparcie wpisuję taką datę w różnych papierach i notatkach. A potem łapię się za głowę, bo naprawdę  nie wiem, gdzie umknęły mi ostatnie dwa lata i jak to, do cholery, jest możliwe, że ludzie młodsi ode mnie już zdają maturę, studiują, pracują i zakładają rodziny?
    5. Wakacje? Pff! Jak się już człowiek cały rok namęczy na przyszłościowym kierunku na prestiżowej uczelni w pięknej stolicy europejskiego kraju, to przecież w wakacje wreszcie zasłuży na... dwa miesiące bezpłatnych praktyk albo pracy sezonowej! Z drugiej strony, może lepiej nie wypadać z rytmu, bo z każdym rokiem powroty do rzeczywistości po wszystkich świętach, urlopach i feriach stają się  co raz bardziej bolesne.
     6. Musisz nauczyć się, że nie na wszystko w życiu możesz mieć wpływ. Nie skrócisz kolejki w urzędzie czy na poczcie siłą woli; nie przyspieszysz autobusu stojącego w korku; nie cofniesz raz podjętej decyzji; nie przekonasz internetowego pieniacza, że nie ma racji. Za to całkowicie samodzielnie możesz decydować o tym, kiedy rozmrozić lodówkę, umyć okna albo czy zjeść ciastka przed czy zamiast obiadu. Czy nie po to właśnie tak bardzo chcieliśmy dorosnąć?

Trudno o lepszy moment na takie rozmyślania niż pierwsze dni kolejnego roku, noworoczna zaduma, niedowierzanie i depresja. 2015?! Wiecie, że kiedyś kręcili filmy sci-fi, których akcja toczyła się w dzisiejszych czasach? A my wciąż żyjemy prawie normalnie, nie spotkała nas apokalipsa zombie, a co do sztucznej inteligencji, która przejęła nad nami kontrolę, zdania są wciąż podzielone. Więc jak już wreszcie wygrzebiecie się z pieleszy, po tych niezwykle długich feriach świątecznych, pamiętajcie, że nie jest najgorzej, że to tylko kolejny rok i tej siły już nie powstrzymacie - siły czasu, oczywiście, na szczęście (ciekawe czy inne w tym roku będą równie dokazujące jak w ubiegłym, ale cicho sza). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz