sobota, 13 czerwca 2015

Rozdział 32: wszyscy jesteśmy m a s o c h i s t a m i

Masochistic Piñata. 
Mnie śmieszy.
Scenka rodzajowa:

Stoimy z Sympatycznym w korytarzu mego rodzinnego domu, szykujemy się do wyjścia. Właściwie to już wychodzimy, bo właśnie zakładamy buty. Zerkam na niego z ukosa, kontroluję czy już. Już. To znaczy niby już, bo niby gotowy, ale jakoś tak patrzy na mnie spode łba jakbym mu dała szlaban na Ligę Mistrzów.
- Co jest? - pytam z nadzieją, że akurat po prostu mina zawiesiła mu się na chwilę w trybie ''albo-stąd-wyjdę-albo-się-porzygam".
Otrząsnął się lekko. Mina przechodzi w tryb "jestem-niewinny-proszę-nie-krzyczeć".
- Nie no, nic przecież. 
Nie ze mną te numery, cwaniaczku.
- No weź, powiedz i wychodzimy. 
Chwilę jeszcze negocjuje, kręci nosem i sam też coś kręci. Zaczynam się bać, w myślach przeprowadzam szybką analizę, czy aby na pewno czegoś nie zbroiłam? Nie no, bez jaj.
- Nie lubię tych butów.
Analizuję co usłyszałam. Generalnie nie mam problemów z rozumieniem ojczystego języka, ale teraz zanim ja zaczaję i zdążę zadać serię pytań pomocniczych, to on już pospieszy z wyjaśnieniem.
- Są brzydkie, nie podobają mi się w ogóle, ale mniejsza z tym. Najgorzej, że ciągle robią Ci krzywdę.
Zamarłam. Chciałam zaprotestować, ale nie dalej niż 10 minut wcześniej obklejałam piętki plastrami na pęcherze. Z kolei nie dalej niż 3 dni wcześniej klęłam siarczyście i przysięgałam, że nigdy więcej ich nie założę.

Tak oto mam wątpliwą przyjemność przedstawić Państwu Buty Udręki.

Prawdopodobnie każdy z nas ma w swojej szafie chociaż jedne takie buty. No dobra, może nie każdy, bo ostatnio kolega ze studiów ogromnie zdziwił się, gdy powiedziałam, że na pewne zbliżające się wesele marzą mi się w y g o d n e buty. Popatrzył na mnie podejrzliwie i spytał:
- A to nie wszystkie buty są wygodne?! 
No cóż, nie wygląda raczej na faceta, który kiedykolwiek miał na nogach szpilki, więc rozumiem, że ta informacja mogła nim wstrząsnąć. Prawda jest jednak brutalna - im buty piękniejsze tym większa szansa, że co najwyżej można w nich stać albo siedzieć. I to też nie dłużej niż dwie godzinki. Być może producentom ta nasza niewygoda nawet się opłaca - wzrasta wówczas szansa, że klientka do pary nowiuśkich przepięknych szpilek przezornie zakupi w tym samym sklepie jeszcze parę balerinek. A jak baleriny również okażą się mordercze to może wróci jeszcze po trampki.

Jednak nieważne ile cierpienia przysporzyły Ci owe buty, gdy ostatnio miałaś je na nogach, prędzej czy później i tak założysz je ponownie. Albo będziesz musiała, bo to taka okazja i wypada, albo będziesz chciała, bo dla piękności trzeba czasami pocierpieć, albo będziesz się łudziła, że na pewno już je rozchodziłaś i tym razem na pewno Cię nie skrzywdzą. Chociaż w głębi duszy wiesz, że wcale nie będzie inaczej niż zwykle i znowu wrócisz do domu na bosaka albo w pożyczonych kapciach.

Nie raz usłyszysz jeszcze: Naprawdę nie rozumiem po co je nosisz! 
I wzruszysz ramionami, bo też nie rozumiesz.
Czyż nie jest to masochizm w najczystszej postaci? 
 A no jest. I co lepsze jest jeszcze wiele innych bardzo codziennych spraw, które regularnie budzą w każdym z nas małego masochistę.

Są na przykład takie myśli... Myśli Terrorystki. Czasami dotyczą spraw ważnych, czasami zwykłych bzdetów, a bywa i tak, że są całkiem urojone. Nieważne jednak jakiego są gabarytu - w chwilach, gdy Cię nachodzą urastają do rangi konfliktu nuklearnego. Co z tego, że jest dobrze, skoro mogłoby być lepiej? A może to kiedyś było lepiej, a teraz wszystko się popsuło? A nawet jeśli jest świetnie to przecież może się popsuć, hę? No właśnie! Nawet nie próbuj się bronić - Myśli Terrorystki są świetnie przygotowane i uzbrojone w cały arsenał irracjonalnych argumentów i bolesnych wspomnień. Wszystko co pomyślisz może zostać użyte przeciwko Tobie.

Ktoś mądry powiedziałby, że nie warto myśleć o rzeczach, na które nie ma się wpływu. Owszem, nie warto. Ale jednak można.

I znowu ktoś Ci powie: Nie wiem dlaczego się tym zadręczasz! 
A Ty westchniesz, bo nie umiesz inaczej.

Czasami ciężko jest orzec, czy pewne zachowania wynikają z czystego masochizmu czy ze zwykłej głupoty. Przecież doskonale zdajesz sobie sprawę, że to piąte piwo może okazać się gwoździem do Twojej trumny; przecież dobrze wiesz, że cały następny dzień będziesz płakać w poduszkę i zaklinać na wszystkie świętości, że to ostatnia taka wpadka w życiu. I co? Zupełnie nic. Właśnie zamówiłeś szóste? O, no pięknie.

A może skusił Cię pierwszy w sezonie upalny dzień i postanowiłaś dać szansę słońcu, oczywiście bez kremu z filtrem, żeby szybciej nabrać kolorków? W sumie ramiona od godziny już palą żywym ogniem i generalnie czujesz się jak skwiercząca skwareczka, ale przecież wytrzymasz. Jeszcze godzinka. No jeszcze pół. Nie ma sprawy, piękna. Miał być złocisty brąz, a wyszła płomienna czerwień? Niebywałe.

A potem ktoś zapyta: I po co Ci to było? 
A Ty przewrócisz oczami pełnymi łez i już będziesz wiedzieć, że zrobisz to jeszcze niejeden raz.
Bo wszyscy tak naprawdę jesteśmy m a s o c h i s t a m i.

1 komentarz:

  1. O tak ja też mam takie buty. Moje stopy są wystarczająco nieproporcjonalne, żeby cały proceder jeszcze bardziej komplikować. Krótkie i szerokie. Ogólnie mój numer buta to 39, ale szpilki w rozmiarze większym niż 37 zachowują się, jakby bliżej im było do klapek. Taki oto cuda o dwa rozmiary za małe kupiłam sobie na studniówkę. Chyba wpadłam w pułapkę autosugestii, bo całą noc dzielnie przetańczyłam i jeszcze wmówiłam sobie, że są wygodne. A później była opera. I to był koniec.
    Jak zwykle zapraszam do mnie. Powoli dojrzewa wizja tego, jaki ten blog w ogóle będzie. Na dobry początek jest inny, nowy adres (bo jednak gotowanie to gotowanie) i myślę, że z tym początkiem wiąże się też pocztek nowej aktywności. Teraz wisi tam tylko przepis na bitki wieprzowe, ale kto wie, może jeszcze dzisiaj uwolnię to wszystko, co mi w duszy gra. Tak czy siak, polecam się w tej oto rozlazłej autoreklamie.

    OdpowiedzUsuń